Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

niedziela, 3 kwietnia 2011

The Miracle of Life

A baby is God’s opinion that the world should go on. (Carl Sandburg)

  
Anne Geddes.
Australijka oczywiście. :)
Jest przede wszystkim artystką fotografem dziecięcym.
... to było kilka lat temu już, siedziałam na werandzie w Upwey, z cudownym widokiem na Dandenong Ranges... miałam laptopa na kolanach i szukałam prezentu na baby shower dla koleżanki... i trafiłam na zdjęcia Anne Geddes...
Co najbardziej w nich porusza, to przepiękne kobiece zrozumienie tematu i olbrzymie ciepło, wręcz fizycznie odczuwalne przez osobę oglądającą. :)
Ale cóż, prawda jest taka, że te zdjęcia będą zawsze wzbudzać większe emocje u mnie niż u któregokolwiek znanego mi faceta. Więc zapewne i czytający machają na nie lekceważąco ręką... Well, too bad. ;)   

Zamieszczam tutaj tylko czarno-białe, ale polecam gorąco byście sprawdzili też kolorowe – z motywami kwiatów i „robaczków” (pszczółek, biedronek, żuczków).
Oj... :) 









19 komentarzy:

  1. Gratulacje, B.! :) And all the best wishes...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, o które lalki chodzi. Jakoś nie mogłam się przemóc i kupić dla swojej pociechy. To jest na pewno rodzaj sztuki, ale czy dobra estetyka dla maluchów? Mniejsza o to. Zastanowiło mnie to, co napisałaś o facetach. Jeśli miałaś na myśli instytucję instynktu macierzyńskiego, to ja chętnie o ten instynkt cię podpytam. Twoim zdaniem: twór kulturowy czy biologia?

    OdpowiedzUsuń
  3. Aga: zdjęcia są wspaniałe. Każdy się zachwyci, niezależnie od płci. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Icy Moon: Według mnie to biologia, której nie przeskoczysz. To kobiety są w ciąży i czują rosnące nowe życie w środku ich ciała. To kobiety potem mają najbliższy kontakt z dzieckiem – karmiąc piersią. Kobiety mają to wpisane w genach (hmmm, może kiedyś naukowcy odkryją w których dokłądnie) by dbać o „małe” – nieważne czy swoje czy cudze, by czuć wzruszenie i automatyczną chęć zaopiekowania się widząc takie zdjęcia. To jest niezbędne z punktu widzenia przetrwania gatunku. Tak się dzieje w świecie zwierząt, u zwierząt stadnych – wszystkie samice dbają o wszystkie małe, jak leci, gdy występuje zagrożenie. Ale oczywiście najcudowniejszym przykładem są hieny. Polecam jakikolwiek film przyrodniczy o tych zwierzętach – wzruszenie ściska za gardło, do czego są one zdolne by tylko ochronić młode. Instynkt „tacierzyński” to wymysł kulturowy, według mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Darling: zdjęcia są świetne. Ogólnie czarno-białe zawsze są lepsze od kolorowych, bo wydobywają głębię tematu. A co do instynktów: sama mówisz/piszesz często o ewolucji. A ewolucją obecną w społeczeństwie jest być może wykształcenie u mężczyzn instynktu rodzicielskiego równie silnego jak ten u kobiet.
    R.

    OdpowiedzUsuń
  6. Okejs. No dobra, ale jak oglądamy zdjęcia niemowlaków, to to nie jest przecież akcja porodowa, w trakcie której wydziela się oksytocyna. Wzruszamy się mocniej, bo tak nas nauczono.

    Poza tym można być matką dla dziecka, którego się nie urodziło i nie karmiło piersią.

    Skutki uboczne filozofii instynktu macierzyńskiego są takie, że ojcowie nie mają szans w sądach, gdy idzie o prawo do opieki nad dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przypomniał mi się jeden z wykładów na TED, który nam tutaj Darling promowała (to był chyba ten Sapolsky od niewyjątkowości ludzi). Było w nim pokazane, że „kultura” – nawyki, zwyczaje – są już u niektórych zwierząt przekazywane z pokolenia na pokolenie. A takie dziedzictwo jest chyba częścią ewolucji. Więc zachodzącą ewolucją jest raczej dążenie do równouprawnienia w kwestii instynktu opieki nad potomstwem. To że społeczeństwo bawi się w półśrodki (w sądach rodzinnych na przykład dając preferencję matkom) to znaczy, że tak samo jak w biologicznej ewolucji, potrzeba dużo więcej czasu.
    Na marginesie: mnie też zdjęcia zachwyciły, niezależnie od posiadanego chromosomu Y zamiast drugiego X.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Icy Moon: To jest to co napisałam, że samice opiekują się NIE swoim potomstwem, tylko każdym młodym osobnikiem w stadzie. Instynkt zapisany w genach, niezależnie czy się samej rodziło czy nie. To niezbędne do przetrwania gatunku. Samiec ma polować na mamuta i przynieść go do jaskini – a samica ma się opiekować małymi pod jego nieobecność i potem nakarmić te małe (to ona wrzuci mamuta na ruszt i włoży do paszczęki dzieciaka).
    Polecam wykład na TED:

    http://www.ted.com/talks/dan_dennett_cute_sexy_sweet_funny.html

    And there's even supernormal stimuli for cuteness. Here’s a pretty good example. It’s important that we love babies, and that we not be put off by, say, messy diapers. So babies have to attract our affection and our nurturing, and they do. And, by the way, a recent study shows that mothers prefer the smell of the dirty diapers of their own baby. So nature works on many levels here. But now, if babies didn’t look the way they do, if babies looked like this, that’s what we would find adorable, that’s what we would find - we would think, oh my goodness, do I ever want to hug that. This is the strange inversion.

    Tylko, że to działa u kobiet a nie mężczyzn – którzy wrócą do domu i złożą zażalenie, że „dzieciak znowu wyje”.

    R., M.: Ta ewolucja tak, na pewno zachodzi, ale uważam że potrzeba na nią tysiącleci, bo jak narazie nie widzę zbyt wielu jej objawów wokół siebie. Klasyczny przykład: przy rozstaniu się, facet najczęściej po prostu pakuje manatki i odchodzi. Owszem, deklaruje alimenty, ale dzieckiem musi się zajmować kobieta. Bo jemu tak wygodniej...

    OdpowiedzUsuń
  9. M. Ja bym się tak bardzo na ewolucję (a mianowicie "evolution by natural selection and random variation")nie oglądała. Z jednej strony hieny, a z drugiej głuptaki
    http://www.youtube.com/watch?v=BWM62Pa2Wc8&feature=player_embedded#at=103

    Wspólny mianownik? Instynkt? Tak, ale nie ten macierzyński, tylko ten przetrwania.

    OdpowiedzUsuń
  10. Icy Moon: Z tego co rozumiem od Darling, to instynkt macierzyński jest częścią instynktu przetrwania – całego stada. A ewolucja własnie dąży do zachowania tego najwytrwalszego w swych dążeniach stada. Co oznacza też zapobieganie jego przegęszczeniu.
    Nie znam się zbyt dobrze na biologii, ale ptaki i ssaki to raczej trochę inne historie – chociaż polityka 2+1 znalazła wyznawców wiadomo gdzie.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aga: A mnie po prostu podobają się zdjęcia. Bez analizy dlaczego i skąd otrzymałem takie odbieranie tego co widzę.
    Podpisano: Y-Man. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Na zajęciach z ekologii na Uni uczono mnie o podstawowych prawach. Jednym z nich jest, że dobro gatunku jest zawsze nadrzędne nad dobrem jednostki. Osobnicy gatunku będą bronić za wszelką cenę „młodych” gdyż to zapewnia przetrwanie całego gatunku. Jeśli jednak miałoby to mu zagrozić, stosowana będzie na przykład restrykcyjna polityka rozrodcza. Innym prawem jest, że pojedyncze populacje (czytaj grupy, stada) gatunku będa dążyły do zachowania optymalnej liczebności. Gdy ta liczebość jest za mała, dochodzi do chowu wsobnego i mutacji genetycznych – a to grozi przetrwaniu gatunku. Gdy liczebność jest zbyt duża (jak w przypadku ludzi na przykład) pojawia się niedobór wartościowych zasobów naturalnych, co wpływa na organizm matki i rodzą się młode albo niedorozwinięte (znowu: z powodu mutacji genetycznych, ale tym razem podczas nieoptymalnego rozwoju płodowego) albo osłabione: z alergiami, wrodzonymi wadami lub chorobami. To prawo natury mające na celu redukcję patologicznie zwiększonej liczebności populacji. Matki będą dbały o młode, zawsze, ale w pewnych warunkach to młode nie będzie w stanie przeżyć lub matka nie będzie miała siły go obronić... Such is life.

    OdpowiedzUsuń
  13. M.: I w związku z tym niewiele ma wspólnego z kulturowo uwarunkowanym obrazem macierzyństwa.

    OdpowiedzUsuń
  14. Icy Moon: „Kulturowo uwarunkowany obraz macierzyństwa” wynika z biologii, od której nie uciekniesz. To Wy zachodzicie w ciążę, to Wy rodzicie dzieci, to Wy karmicie je piersią. A więc to Wy (Kobiety przez duże K) macie biologiczny obowiązek opiekować się dziećmi. Mężczyźni mają zadbać o bezpieczeństwo (np. finansowe) domu, w którym Wy i dziecko będziecie mogli egzystować. Oczywiście do czasu, gdy dziecko może iść do przedszkola, a Matka wrócić do pracy. Sorry, możesz wojować ile chcesz, ale mężczyzna ze swojego sutka mleka nie uroni by dziecko nakarmić gdy żonki w domu nie ma – bo ona akurat wspina się po szczebelkach kariery zawodowej. Takie pseudo-feministyczne postawy tylko pogarszają postrzeganie Was.
    R.

    OdpowiedzUsuń
  15. E tam, jak by chciał, to by uronił. Wystarczy stymulacja.

    OdpowiedzUsuń
  16. Poza tym Matka Nauka jest z nami, Dziewczynami:

    Newsy z dziś:
    Monday 04 April 2011;
    Scientists have created genetically modified cattle that produce "human" milk in a bid to make cows' milk more nutritious.

    http://www.telegraph.co.uk/earth/agriculture/geneticmodification/8423536/Genetically-modified-cows-produce-human-milk.html

    OdpowiedzUsuń
  17. Icy Moon: pasjami uwielbiam dziennikarskie doniesienia mniej-niż-pseudo-naukowe...
    Artykuł oryginalny, na podstawie którego powstało doniesienie na miarę "nowego lekarstwa na raka":

    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3059212/

    No comment.

    OdpowiedzUsuń
  18. Icy Moon: Gdyby to napisała Darling, to miałbym jednoznaczne skojarzenie co do uronienia i stymulacji (kto z kim przestaje, takim się staje, a Darling wywiera duży wpływ).
    Ale tak to napiszę: z próżnego i Salomon nie naleje.
    R.

    OdpowiedzUsuń
  19. R.: Pojechałeś po mnie. Chciałam ci zacytować Schopehauera, ale zamiast tego zamieszczam Indios Bravos. Razy dwa.

    https://www.youtube.com/watch?v=TWc2UggBSB8&feature=related

    https://www.youtube.com/watch?v=Ir4f53stX5I

    OdpowiedzUsuń